Strona:PL Zamek Kaniowski (Seweryn Goszczyński) 011.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

4.

Luba puszczyka siedzi naperzona[1].
W szczelinie wieży dawno jęczy ona:
Że miesiąc ściemniał, wiatry na nię wyły,
I na tak długo odleciał jej miły.
Wszak-to lot jego usłyszała w górze?
Nie; to dziewczyna przechodzi pod wieżę,
Błądzącą ręką za mury się bierze,
Plątane nogi pośród nocy stawia.
— «Czyś tu, Nebabo?» scichutka przemawia.
— «Tu, tu, Orliko!» szepnął głos przy murze.
— «O jakżem rada żem wreszcie przy tobie!»
Głośniej i śmielej dziewczyna wyrzekła.
«Jakże tu ciemno, jak straszno! jak w grobie.
«Chętniebym jednak, za każdą zręcznością,
«I do samego uciekała piekła
«Przed tego Lacha obrzydłą miłością.
«Jakże tu wietrzno, i straszno, i ciemno!
«Ale mnie dobrze skoro jesteś ze mną!»
Kozak, tymczasem, uchylił swej burki,

  1. Rozmowa puszczyków, jak i cała myśl prologu, jest osnuta na wyobrażeniu gminu: iż diabli wybierają nocy ciemne i burzliwe do wyprawienia swych pustot, i że puszczyki dlatego się śmieją iż widzą wszystkie harce i dokazywania tych istot, które nasza mitologia gminna wpół-strasznemi, wpół-komicznemi wystawia. Prócz poetyczności pomysłu, autor miał i tę pobudkę wprowadzić rozmowę puszczyków w swój czarodziejski prolog, że takowe pożyczanie mowy ptakom często się natrafia w pieśniach i dumach ukraińskich, a właśnie jego zamiarem było korzystać ze wszystkich skarbów gminnej poezii naszej.