Strona:PL Zamek Kaniowski (Seweryn Goszczyński) 055.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

« Słuchaj, kozacy jak sieką zębami!
« Bo, biedni, nawet niemają i tego
« Czem ich ataman tak często się grzeje;
« I głód ich strawi, i wicher zawieje,
« I jak po swoich Polacy tu zbiegą.
« I sami, z głodu, poczekawszy troche,
« Wlecą w sidełka, jak ptaszyny płoche!
« Niż grzać się w zamku, czyż to będzie lepsze,
« Płynąć, bez chęci, po pod lodem w Dnieprze?
« Albo z gałęzi poglądać w obłoki,
« I, z każdym wiatrem, straszyć, w gniazdach, sroki?»
A Szwaczka, ognia poprawiwszy piką,
Ode dna flaszy bełknął głuchym łykiem,
I nieposłusznym zaczął coś językiem.
Oko Nebaby zasępione dziko.
Kiedy się serce zachmurzy urazą,
Wzrok wtedy błyskiem, piorunem żelazo!
I biada chmurze co chce być przeszkodą!
Popruta, zbita, rozpłynie się wodą.
A ogień gniewu przejął go aż w szpiku!
Szwaczka przemówić nanowo się musił,