Strona:PL Zamek Kaniowski (Seweryn Goszczyński) 120.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

A z góry, chmurą gromami nabrzmiałą,
Zwolna bagnetów następował szaniec.
Wpół-chmurny księżyc pozierał nieśmiało;
Rzęsne się błyski sypały z oręża;
A szyk doborny, koń w konia, mąż w męża,
W nieprzełamanym i niemym szeregu,
Sunął po jarów gorującym brzegu.
Tylko szeleści sztandar rozwiniony,
Jak gdyby szeptał już naprzód pacierze
Po duszach które śmierć za chwilę zbierze;
A czasem trąbka wrzaśnie w przykre tony.


18.

Jak ta, na wstręcie zaburzonej fali
Co przez dnieprowe porohy się wali,
Skała, śród szumu, stoi niezachwiana, —
Tak się wydaje postać atamana,
Kiedy, zepchnięte nieprzyjacioł siłą,
Wojsko się jego dokoła stłoczyło:
« Stójcie!» zakrzyczał; « podstęp nie wygrana!
« Prawda że wrogi stoją nam natyle,