Strona:PL Zamek Kaniowski (Seweryn Goszczyński) 138.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

Strawa zapewne warta ich mozołu:
Bo wygrzebali: człowiek czy straszydło?
Sczerniałe w ogniu, wpół-spieczone ciało:
Ale Nebabie rozpoznać się dało!
Nagle ku ziemi czoło mu opadło, —
I jeszcze naglej wzniosło się do góry.
« Ho-hop, Nebabo!» zawył głos ponury,
I, z pośród ognia, wypełza widziadło.
A choć niewrzeszczy szalonym chychotem;
Chociaż ją taniec niezakręca chyży,
Bo jej wnętrzności ciężą wpół-wysnute; —
I teraz jednak, gdzie się tylko zbliży,
Pląsają iskry wichru kołowrotem,
Wilki przy trupach wyją na jej nutę,
I samo trupów oblicze się zmienia.
« Wody! ach, wody!» popatrzyła Ksenia;
Głos jej znajomy: — i kochanka oko
Na jej się wdzięki rozwarło szeroko:
Jakby wgłąb Kseni pragnęło utonąć,
Albo ją w piekło, i siebie pochłonąć.
Ksenia się zbliża, z mniejszą coraz trwogą,