Strona:PL Zapolska - Wodzirej T. 2.djvu/156

Ta strona została przepisana.

się pożyczyć mi swojego domina na pięć minut. Biegnę zaintrygować Melunia. Wy tymczasem przechowajcie w swéj loży Wielohradzkiego do mojego powrotu.
Orzecka z wielkiéj radości rozsypała na ziemię smażone owoce.
— Tak!.. tak!.. — zawołała, śmiejąc się rozkosznie idź pan, my będziemy lornetować do waszéj loży. Trzeba zobaczyć la tête que fera Melunio, gdy mu pan powiesz o...
Przerwała, śmiejąc się dwuznacznie.
— Pan wiesz o czém chcę mówić... — dokończyła.. kryjąc swą ładną twarzyczkę za koronką prześlicznego Louis XVI wachlarza.
— Wiem!.. wiem!.. — uspokajał ją Pozbitowsld, zdejmując z Wielohradzkiego domino. — Enfin, jestem gotów i mam teraz minę jakiegoś pana z Rady dziesięciu...
Ukłonił się nizko paniom, swobodny zupełnie pod dominem i kagańcem maski.
Mesdames!..
Wyszedł, szeleszcząc fałdami domina, olbrzymi w tém długiem odzieniu, które spadało mu zaledwie do kolan, z najeżonym hełmem kaptura po nad wązkiem białawem pasmem czoła.
W loży, koło drzwi, przyklejony do ściany, pozostał Wielohradzki. Zdawało mu się, że razem z tém dominem zdarto z niego wszelką odzież i wystawiono