Strona:PL Zapolska - Wodzirej T. 2.djvu/169

Ta strona została skorygowana.
VII.

— Druga figura z cieniem!.. z cieniem!.. pardon!..
Jak na skrzydłach czarnych, trzepiących się dziwacznie, pędzi Wielohradzki pomiędzy dwiema liniami tańczących.
Trzymanym w ręce szapoklakiem przecina powietrze. Ślizga się po posadzce z gracyą młodéj baletniczki, a biały krawat jedwabny, szeroki, w guście krawatów z 1830 roku, ma przekręcony trochę na bakier.
— Pary z prawéj!... z pra-a-a-wéj!... — powtarza, otwierając usta, jak nowe wrota.
— Dobrze!... dobrze!... nie krzycz!... — mityguje jego zapał Charłupko, któremu owo „z prawéj” wpadło w samo ucho, jak bąk, nagle w ciasną przestrzeń wrzucony.
Lecz Wielohradzki, jak wódz w czasie walki, waleczny i nieustraszony, biegnie daléj, rzucając swoją komendę rozpaczliwym teraz tonem. Nikt go