Strona:PL Zapolska - Wodzirej T. 2.djvu/191

Ta strona została przepisana.

gdzie natychmiast otaczaną była zwykłym swym dworem causeur’ów.
Renoma jéj tualet dziwnych i niechwytanych z banalnych świstków żurnalowych rozchodziła się teraz szeroko. Komentowano każdy jéj strój, uczesanie, sposób noszenia bransoletek i wachlarza. Na ślizgawce zjawiła się z maleńką jaszczurką, uczepioną na złotym łańcuszku, tuż przy jéj szyi.
Włosy jéj, uczerwienione kataplazmami z Henné, nabierały teraz prześlicznéj złotawo-rudéj barwy. Tworzyły dokoła jéj twarzy rodzaj świetlanéj aureoli i nadawały jéj czar, którego niepodobna opisać. Równocześnie rysy za pomocą elektrycznego masażu wyciągnęły się i jeszcze więcéj wyszlachetniały. Stawała się teraz powoli kusząco piękną. Patrzyła z pod przysłoniętych rzęs, uczernionych umiejętnie i kunsztownie. W spojrzeniu tém znać było wielką i silną wole, chwilowe może osłabienie pod wpływem namiętności, lecz osłabienie to skrywane silnie w najgłębszych tajnikach jéj charakteru. Gdy przechodziła przez salon, pozostawała po niéj smuga niepokoju nadzmysłowego, coś jakby z przejścia upiora wśród nocnéj ciszy. Nie zapominała się nigdy, nawet wśród najlżejszéj rozmowy, i potrafiła prowadzić ją w ten sposób, że to partner jéj, a nie ona, rzucał w przestrzeń lekkie słowa i drażniące myśli. Z całą swobodą i cudowną intuicyą weszła w rolę mężatki i nigdy nie miała w sobie sympatycznego zalę-