Strona:PL Zapolska - Wodzirej T. 2.djvu/201

Ta strona została skorygowana.

daje za gwarantowanie? Pani nie ma żadnych nieruchomości.
— Mam meble... — wtrąca nieśmiało Wielohradzka — mam maszynę...
— Ech! — odpowiada lekceważąco stara żydówka — meble, to jak meble... co tam za wartość?... a maszyna? pani ma Singerówkę? a co to teraz znaczy? byle stróż dostanie Singerówkę na raty!... Ajaj!
Siedziała wciąż skurczona po za kontuarem i zaledwie czubek jéj głowy było widać. Słychać było tylko jéj głos leniwy i matowy. Wielohradzka oparła się teraz obiema rękami o kontuar i czuła się coraz więcéj znużoną i zziębłą.
— Ale ja pani co powiem... — podjęła znowu żydówka — mnie żal, że taka godna osoba z paskudnemi takiemi żydami, jak Zimmerman, się opędza.. ja od pani nabędę wszystkie długi i pani mnie weksel podpisze... od téj pory pani będzie mieć ze mną do czynienia...
Wielohradzka doznała olśnienia.
Było to jéj marzeniem pozbyć się tych drobnych dłużników, przed któremi teraz zaczynała się kryć i lękać się ich zjawienia. Z wdzięcznością spojrzała na szal, w którym się kryła jéj wybawicielka.
— Ale się pani musi na coś zgodzić... — ciągnęła pani Pake — ja pani meble i maszynę zajmę i do pani użytku zostawię... To dla pewności dla moich sukcesorów... boja pani wierzę, ale to dla sukcesorów...