Nigdy jeszcze z takim niepokojem nie ubierał się Tadeusz, jak w dniu balu kostiumowego.
W wigilię przymierzył buty, a w czapce z pawiem piórkiem jadł obiad i pił herbatę. Mówił, że to dlatego, aby włosy uleżały się dobrze pod barankiem i aby przyzwyczaił się do noszenia tego stroju z fantazyą i z chłopska. Był w doskonałym humorze, lękał się tylko, czy matka i Tecia wykończą haft kierezyi na czas i czy haft ten będzie dosyć bogaty.
Tecia nie kładła się już czwartą noc z rzędu. Oczy jéj zapuchły od ciągłego patrzenia na świecące nici, a palce miała nabiegłe krwią i obrzmiałe. Widząc jednak, jak gorączkowo Tadeusz pragnął, aby jego kostium był najpiękniejszy, postanowiła dogodzić jego kaprysowi i wszelkiemi siłami starała się zadowolnić jego wymagania. Wielohradzka niewiele jéj pomagała z powodu swych osłabionych oczów. Cały więc ciężar pośpiesznego zrobienia kostiumu spadł na Tecię.
Strona:PL Zapolska - Wodzirej T. 2.djvu/205
Ta strona została skorygowana.
XI.