Strona:PL Zapolska - Wodzirej T. 2.djvu/220

Ta strona została skorygowana.

podkówkami. Wielohradzki wyróżnia się przepychem haftów, błyszczących na jego sukmanie, i delikatnym czarem całéj postaci. Smukły, gibki, giętki, z prześliczną linią nóg i rasowemi stopami, przykuwa oczy wszystkich i wywołuje ogólne pochwały. Widzowie nazywają go „ten srebrny”, z powodu przewagi srebra w haftach kostiumu. Lecz szybko nazwisko jego przelatuje z ust do ust:
— To Wielohradzki!... Wielohradzki!...
Lecz już cały orszak uformował się w półkole i stanął przed estradą. Łuna światła bije nań rzęsiście, zapalając iskry w brylantach, srebrze, złocie i szychach kostiumów. Muzyka przycicha i Charłupko zdejmuje z głowy czapko, którą z chłopska zamiata po ziemi.
Stara pani Bodocka, jak Budda, okrasza pół twarzy niewyraźnym uśmiechem.
Dźwiga się z fotela i podchodzi na brzeg estrady.
— A zkądżeście-to, moi mili ludzie? — pyta z wytworną grzecznością.
— Ano... z pod Krakowa przyśliźwa pokłonić się jaśnie wielmożnemu państwu! — odpowiada Charłupko grzmiącym, donośnym głosem.
Szmer podziwienia rozlega się wśród sali.
Ta „pańska komedya” wprowadza w zachwyt mieszczaństwo lwowskie.
Tylko po kątach aktorzy i „literaty” urągają, wzruszając ramionami.