Strona:PL Zapolska - Wodzirej T. 2.djvu/223

Ta strona została skorygowana.

błyskających jak gwiazdy na bielejącym o zachodzie jesiennym nieboskłonie.
Delikatny welon z illuzyi przyćmiewa blask brylantów i biel kwiatów. I nagle wieniec dyamentów i błyszczące pawie pióro łączą się z sobą i płyną razem, wiodąc całą drużynę.
Umiejętną kombinacyą figur Wielohradzki wysuwa się naprzód, zajmuje naczelne stanowisko i tańczy z księżniczką. I od téj chwili cała publiczność zostaje porwana i podbita wdziękiem tych dwojga, od których bije jasność, łuna cała srebra, złota, brylantów, łamiących się migotów atłasu i uroku młodości. Inne pary toną w cieniu, służą za tło, uwydatniają piękność roześmianéj księżniczki i eleganckiego wodzireja.
Na dany znak wszyscy stają w półkole i orkiestra zawodzi teraz oberka. Tadeusz zbiera sukmanę na lewą rękę, prawą zaś obejmuje księżniczkę, która prostuje się, jak sosna. I sami, we dwoje, puszczają się w taniec po jasno błyszczącéj posadzce, w taniec zawrotny, rozpaczliwy, wprowadzający w stan jakiéjś ekstazy. Tadeusz co chwila przyklęka, dzwoniąc podkówkami, i wtedy na posadzce widać prześliczną linię jego nogi, kształtnéj bez zarzutu. Księżniczka tańczy ciągle równo, prosto, wyzywająco już teraz, błyskając pogodą oczu i szczerością dziewczęcego uśmiechu.
Z początku nieśmiałe tu i owdzie oklaski słyszéć