w nieopisany sposób. Od rana nerwy jego doszły do takiego stanu chorobliwéj nadczułości, iż zdawało mu się, że wszystkie wydobyły się z pod skóry na zewnątrz, i czynią na jego ciele jakąś siatkę bolesną i drażliwą. Po raz pierwszy wczesnym rankiem przeszedł pod oknami kamienicy, w którój mieszkała Muszka. Okna te były szczelnie zamknięte i zakryte kolorowemi jedwabnemi zasłonami. Okna jadalni były otwarte.
Przechylony przez oparcie Karol, w kamizelce paskowanéj i czarnych perkalowych rękawach, trzepał wązki pas gobelinu, zdjęty z płyty nadkominkowéj.
Wielohradzki przeszedł szybko, odwracając głowę z przesadzoną obojętnością. Zdawało mu się, iż lokaj musi śledzić go z ironiczną pogardą. Jego rybie spłowiałe oczy wkręcały mu się w plecy, jak dwa świdry. Napróżno chciał nadrobić arogancyą, przed samym sobą, przypominając gwałtem swéj myśli, że on, Wielohradzki, jest kochankiem pani tego lokaja. Wrażenie wstydu było silniejsze, i zmaltretowany, zły, upokorzony poszedł Wielohradzki do namiestnictwa.
Tu panowało wielkie ożywienie.
Kafthan wyjeżdżał do Wiednia, poczem miał być mianowany starostą odrzykrowskim. Jego zaręczyny z córką hrabiego, ten krok tak energiczny i rozumny cierpliwego karyerowicza zjednał mu ogólne uznanie
Strona:PL Zapolska - Wodzirej T. 2.djvu/295
Ta strona została skorygowana.