Strona:PL Zapolska - Wodzirej T. 2.djvu/305

Ta strona została skorygowana.

— Co mama myśli, że ja chcę, aby oni wiedzieli, jak ja mieszkam, a zwłaszcza, że mama jest szwaczką?... Gdyby się to wykryło!... Ręczę, że wszystkie salony zamkniętoby mi przed nosem, nikt-by mnie nie chciał wziąć na wodzireja... A!... ja tyle lat pracuję, aby zasłużyć sobie na szacunek ludzi i poważanie, a mama chce mi to wszystko wydrzeć... zniszczyć... odebrać...
Parsknął nerwowym śmiechem i porwał się za głowę.
— Daję słowo... możnaby przypuścić, że mama to umyślnie robi!
Wielohradzka zaprotestowała gorąco.
— Ależ, Tadziu! jak możesz przypuścić coś podobnego?
— Mogę! mogę!... — wrzeszczał Tadeusz, rwąc krawat i kołnierzyk — mogę... bo matka tak nie postępuje względem dziecka, jak mama względem mnie postępuje... Zresztą, mama zawsze miała więcéj serca dla obcych niż dla mnie. Dawniéj był Radolt, teraz..
Zatrzymał się, brwi zmarszczył, miał ochotę rzucić wzrokiem w stronę Teci, ale dał pokój.
— Teraz... kto inny!... — dokończył chrapliwie. — Ale... wolna wola mamy... ja nic od mamy nie żądam... tylko proszę, aby mnie mama nie kompromitowała!... Słyszy mama? nie kompromitowała, bo mnie chodzi o moje stanowisko i o moje stosunki... Słyszy mama? moje stosunki!... Mama mi jeść nie da,