Strona:PL Zapolska - Wodzirej T. 2.djvu/324

Ta strona została skorygowana.
XIX.

Wielohradzka wypiła herbatę, zjadła suchą bułkę i, przyciemniwszy trochę lampę, usiadła przy stole.
Zmęczona była i smutna.
Jakiś niepokój rwał jéj serce od samego rana. Zdawało się jéj, gdy wstała, że nie ma dachu nad głową, i czuła się samą, chorą i opuszczoną nad wyraz wszelki. Powróciła od Piknickiéj, gdzie zaczynał panować nastrój świeżo zakładającego się gniazda. Tecia, zupełnie swobodna i szczęśliwa, była punktem jasnym, do którego ciągnęły spojrzenia babki, Felka, pana Janczewskiego i saméj Wielohradzkiéj.
Wyprawa, przygotowywana powoli, zalegała teraz komodę, stoliki, krzesła. Była to biel skromna, dziewczęca, wdzięczna i czysta. Tecia kąpała się w tém ubóstwie śnieżném tanich koronek i płótna. Stawała się coraz więcéj kobietą, rozwijała się jak kwiat, jak ptak gotujący się do lotu. Wielohradzka