Strona:PL Zapolska - Wodzirej T. 2.djvu/330

Ta strona została skorygowana.

drżeć, jak dziecku, zaczęły. I rzucił się naprzód, wielkim głosem wołając:
— Mamo! mamo!...
Jak skrzydła dobroczynnego ptaka, tak rozwinęły się macierzyńskim giestem ramiona Wielohradzkiéj.
Za chwilę Tadeusz klęczał u jéj kolan i szlochał gwałtownie, jak dziecko.
Pochylona nad nim Wielohradzka tuliła jego głowę, a przez myśl jéj przesuwały się słowa listu:
„Moja matka — prosta chłopka, ale zawsze to matka! Próbowałem płakać u jéj kolan — nie pomogło!”