Strona:PL Zapolska - Wodzirej T. 2.djvu/59

Ta strona została przepisana.

wstaje, chodzi. Zresztą, wszystko zależy od ubrania, co zaś do wykształcenia...
I nagle Tadeusz pyta:
— Czy Tecia skończyła pensyę?...
Tecia przystaje i, cała zaczerwieniona, odpowiada:
— Tak, proszę pana, skończyłam konkwit u panien ormianek.
Sacré coeur, ormianki... to jedno! Ormianki uczą darmo, panie Sacré coeur biorą tysiące..
Tadeusz jest coraz więcéj zadowolony.
— Niech Tecia idzie!... — mówi, dając dziewczynie znak ręką.
Ona zrywa liść paproci, na którym perli się rosa, i wdzięcznym ruchem zasłania się przed promieniem słońca, który teraz dość brutalnie przedziera się przez gałęzie.
Tadeusz, zdziwiony, patrzy na ten ruch. Gest Muszki!... jéj podniesienie ręki, jéj zakreślenie półkola wachlarzem paproci...
Stanowczo, wszystkie młode dziewczęta są te same. Zależy tylko, gdzie się znajdują. Muszka, ubrana w szkocką bluzkę i szyjąca dzień cały na maszynie, straciłaby swój majestat królewski i dziwaczny urok professional-beauty.
Tecia dnia tego nie mówi o babce, o panu Janczewskim, nie pyta się: „czy nie lepiéj już raz wszystko powiedzieć”. Milczy i gra daléj swą rolę liliowéj dziewicy, sunącéj wśród złota, słońca i wachlarzów