Strona:PL Zapolska - Wodzirej T. 2.djvu/68

Ta strona została przepisana.

— Spodziewam się! I właśnie ztąd pochodzi moja migrena! Ten Dezydery sprowadził całą oranżeryę. Kazałem natychmiast połowę wynieść...
Położył się na sofie, jęcząc cicho.
— E!... baba z ciebie! — zakonkludował Malewicz.
Poszedł do swego biurka i zaczął przewracać na niem massy czystego papieru.
— Wiesz... Charłupko przeskoczył — zaczął znowu — zamianowali go ni ztąd ni zowąd komisarzem...
— Wiem — odparł Pozbitowski — to Orzecka wyprosiła u Maleniowéj.
— Naturalnie... teraz trzeba ferlakurować Muszce. Niezadługo Charłupko zostanie starostą...
— Widziałeś Muszkę?
— Widziałem.
— Do twarzy jéj małżeństwo i Wiedeń. Nabrała sportowego szyku. Zarzucałem jéj zawsze, iż brakowało jéj tego czegoś... co to... Teraz wszystko w porządku. Niema jak mężatka!...
Ożywił się, zapomniał o migrenie, usiadł na sofie j małe wąsiki pokręcał.
— Cóż to? — zapytał Malewicz — będziesz jéj robił kurę?
— Nie teraz... jeszcze zawcześnie... za jaki rok, dwa. Wtedy, gdy się przeniosą do Lwowa. Sądzę, że nie będzie wielkich trudności...