pani Maleniowéj angielskie mody nie do twarzy. Nie wiem, co zrobiła z włosami, ale dziś była uczesana jak pokojówka...
— Może świeżo tub wzięła — odrzucił Pozbitowski i natychmiast ku Malewiczowi rękę wyciągnął.
— Tu as tort wycinać z cienkiego papieru... weź gruby arkusz, urzędowy, i zrób im szersze stopy, będą się lepiej trzymać.
Wziął z rąk Malewicza nożyczki a z biurka duży arkusz.
I zaczął starannie, uważnie wycinać nowe szeregi laleczek, gdy Malewicz ostrożnie ustawiał koła białych, maluchnych postaci na czarnéj ceracie sofy. Obaj ci „urzędnicy” obracali językami w ustach, przewracali oczami, przybierali miny małych dzieciaków, urządzających papierowe wesele.
Nagle Malewicz głowę podniósł i odstąpił na środek pokoju, przypatrując się swemu dziełu z zadowoleniem.
— Ça y est... — wymówił zacierając ręce.
Tadeusz udał wielkie zainteresowanie. Wmawiał w siebie coraz lepszy humor. Autosuggestya ta udawała mu się niezmiernie pomyślnie.
Od dni kilku wstawał wcześnie, towarzysząc Teci podczas jéj rannych hygienicznych przechadzek. Zaczął czuć się rzeźwiejszy, silniejszy fizycznie i moralnie.
Strona:PL Zapolska - Wodzirej T. 2.djvu/70
Ta strona została skorygowana.