Ta strona została przepisana.
Po zachodzie.
Ach, morze całe, ocean mgły złotej
Na widnokręgu zostawiło słońce!
Niebo rozwiało się w pyły świecące,
W głąb złotą jedną. Obłoki, w tysiące
Skier, blasków zdobne, zwiesiły nad lśniące
Te tonie — szlaki, festony, namioty.
Chwila — i zachód zgasł... Pełen tęsknoty,
Wyciągam dłonie, gdzie blaski niknące
Skrył tuman biały, wstający na łące,
I tak mi smutno... Jak mgły te błyszczące,
Tak życie zwiewa me sny jaśniejące —
I gorycz w twarde ujmuje mnie sploty.