Ta strona została przepisana.
W parowie.
I.
Leżę w parowie. Głowa w mchu mi tonie,
Sosny ożywczym aromatem dyszą,
Szczyty ich sennie w górze się kołyszą,
Szlak chmur przeciąga ku zachodniej stronie.
Cisza dokoła. Upajam się ciszą.
Odurzające macierzanki wonie
Z traw biją... Nagle — pieśń mi wzbiera w łonie.
Śpiewać! dla ludzi! — lecz czyż mnie dosłyszą?
Czy mnie nie zgłuszy uragan dziejowy,
Co zmiata proch wnet po każdej godzinie,
Która w toń wieków padnie i — przeminie?...
Zbieram swe myśli, odziewam je słowy:
Lećcie, jak orły, jak wichry, po świecie,
Grzmijcie!... — Ocknąłem się, płacząc, jak dziecię.