Strona:PL Zenon Przesmycki - Z czary młodości.djvu/083

Ta strona została przepisana.

Wiele-śmy sobie wtedy powiedzieli.
Co-śmy mówili — któż dzisiaj powtórzy?
Wiedzą to chyba niebiescy anieli.
Mnie pozostało coś, jak zapach róży,
Coś, jako z ducha krysztalnej kąpieli.
Coś, co bym pragnął, by trwało najdłużej!
O szczęście! tyś jest, jak szlak żórawiany,
Przemkniesz — i znikasz w dali gdzieś tęczanej.

Odeszła nagle, tak, jak się zjawiła,
I tylko jedna purpurowa róża,
Którą na ławce kędyś zostawiła,
Do dziś mię lekką wonią swą odurza,
I tylko rośnie coraz wspomnień siła,
I serce częściej w ich toni się nurza,
Echem się szczęścia minionego pieści,
Lub tonie w żalu i cichej boleści.

I pamiętają to lasy cieniste,
Jak — kiedy znikła — biegłem pod ich cienie;
Jak-em wsłuchiwał się w gwary ich czyste,
Nie zapomniały snadź górskie strumienie;
I ty na krzyżu słyszałeś, o Chryste,
Jak-em jej imię mówił, gdy promienie
Zachodzącego słońca — z po za chmury
Złotem oblały szczyt Hełmowej góry.