Stawiali nowy. Kiedyś go strzaskało
Spróchniałe drzewo. — A bór im przygrywał
Na smętną nutę śmierci, zatracenia.
Wpośród tej nędzy promienne marzenia
I sny o raju cudnemi barwami
Tęczy wstawały w ich głowach. Ze łzami
Dziś wspominali szczęście, które mieli,
A utracili...
Tam on był sam jeden
Królem i panem, tam w blasków topieli
Spoczywał cicho... I widział ów eden,
Ciepły, różany, śpiący w wonnym zmroku;
Listki drzew szumią zcicha, on przy boku
Swej towarzyszki spoczywa bez troski,
Spokojny, cichy, pewny łaski boskiej —
A dziś...
I oko łzami się oblekło,
I w sercu bólu zbudziło się piekło!
Spojrzał na żonę śpiącą: jak pobladła!
Jak wynędzniała! — Uśmiecha się we śnie...
I dzika gorycz na język mu siadła:
»O, srogo mścisz się, Boże!« — I boleśnie
Zaśmiał się.
Odtąd w domu coraz rzadziej
Przebywał. Biegał po lasach: ot, sadzi
Strona:PL Zenon Przesmycki - Z czary młodości.djvu/116
Ta strona została przepisana.