Strona:PL Zenon Przesmycki - Z czary młodości.djvu/204

Ta strona została przepisana.
Excelsior!


Na globie rzuconym w wszechświecie bez granic
Ludzkiego plemienia garść drze się pod górę,
A chociaż ich zapał, trud, walki są za nic,
Choć słońca przyszłości nie widać przez chmurę,
Wołają, westchnienie stłumiwszy ponure:
Excelsior!

Przez wieki, przez wieków tysiące tak idą,
Źrenice spragnione swe wbiwszy w przestworze.
Gdy piorun rozedrze chmur płaszcze swą dzidą,
Im zda się, że błysły przedświtu już zorze —
I krzyk znów, choć coraz straszliwsze nędz morze:
Excelsior!

A czasem, gdy nazbyt już długo noc czarna,
Gdy coraz już słabiej nadziei skra świta,
Wątpliwość się budzi rozpaczą ciężarna,
I wyje ród ludzki, i szlocha, i zgrzyta...
A jednak nadzieja wciąż pcha go ukryta
Excelsior!