Gdzie idą, nie wiedzą, a »wyżej!« wołają,
Z postępu sztandarem w dal biegną zamgloną
I wierzą, choć wątpią... Gdy z całą tą zgrają
W pył ziemi schorzałe rozsypie się łono,
Jak gwiazdy ich myśli w błękitach zapłoną:
Excelsior!
W najgłębszych tajnikach serc ludzkich ukryty
Ten popęd do wiary, ufności, nadziei;
Choć świadczą im zmierzchy i po nich znów świty,
I blaski wiosenne po śnieżnej zawiei, —
Nie wierzą, że biegną w obłędnej kolei — —
Excelsior!
Nie wierzą w najcięższem żywota rozbiciu,
Że kółkiem są tylko posłusznem w maszynie,
Nie wierzą, że prochem bezwolnym są w życiu,
Że idą, iść muszą, gdzie los na nich skinie.
Nie wierzą, że krzyk ten bez śladu przeminie:
Excelsior!
Szczęśliwi po trzykroć! Inaczej by czaszki
W rozpaczy szalonej trzaskali o skały,
Nikt znieść by nie zdołał złej losów igraszki —
I tłumy by całe z rozkoszą konały.
Śmierć tylko krzyk zgłuszy ufnością nabrzmiały:
Excelsior!