Słów jej nie słyszę, lecz czuję jej myśli
(Raczej uczucia), w których czarodziejski
Łuk tęczy wiąże nędz otchłanie mroczne
Z wyżyną szczęścia archanielskich wizyj,
W których porywy, szały, bunty, wzloty,
Walki, gorycze, smutki beznadziejne,
Namiętne drgnienia bezbrzeżnej tęsknoty,
Ambrozya złudzeń, rozczarowań piołun,
I cała burza ta, co zwie się życiem,
W jeden potężny, słodki ton spływają,
Co rozwiązaniem jest wszystkich zagadek
I na bezdrożach wszystkich drogowskazem,
A w którym drgają, niby dwa promienie,
Duma, co jarzmem pogardza gniotącem
I tą pogardą staje nad bezmyślną
Losów potęgą i w nic ją rozwiewa,
I ta ucieczka i nadzieja świata,
Miłość bez granic, co nie jest czystością,
Cnotą, anielstwem, lecz tylko miłością,
I wszystko kocha, i wszystko przebacza,
I wszystko leczy, i wszystko zwycięża,
W której objęciu — cisza — spokój — szczęście...
I serce drży mi, jako nastrojona
Harfa, po której dłoń przebiegła mistrza,
I cały chwieję się, pełny upojeń
Niewysłowionych, lecz razem i trwożnych
Strona:PL Zenon Przesmycki - Z czary młodości.djvu/223
Ta strona została przepisana.