Ta strona została przepisana.
II
Ty pierwszy miłość wonną fijołka, o smętny
Szarzyński, wlałeś w czaszę Danta i Petrarki.
Zmilkłeś — zmilkł sonet z tobą. Aż olbrzyma barki
Dźwignęły go — i zadrgał potężnemi tętny.
Poryk fal — i miłości wybuchy namiętnej,
Myśli gon — i wichrowe na stepach poswarki,
Tęsknot ból — niepamięci lot po grobach szparki —
Krym! Mickiewicz! Któż nie drgnie, zimny, obojętny?
Truwer dźwięczny — Gaszyński i Garczyński — rycerz,
Słów malarz — Gomulicki, Felicyan — zdań snycerz,
Asnyk, rybak idei, zapatrzony w głębie...
Po nich ja — nie ostatni (dajcie, druhy, ręce,
Kasprowicz, Lange — straże na dni nowych zrębie!)
Kielich sonetu winem wzlotów, zwątpień święcę.