Strona:PL Zenon Przesmycki - Z czary młodości.djvu/249

Ta strona została przepisana.

Puścił korzenie i gęstemi
Sploty ich skuł rodzinne brzegi,
Że gdy nabiegły fal szeregi,
Pieniąc się wściekle, to spotkały
Jakby mur z jednej, twardej skały.
I dziko wrzały morskie głębie,
Szalały burze, uragany,
Lecz wyspa żyła w swoim dębie,
Bo ten odpierał — rozhukany
Szał wód i wichrów.

Przeszły lata.
Pod opiekuńczym dębu cieniem
Wyspę zielona kryje szata,
Nowe wzrastają dębów gaje,
A każdy krzepkiem swem ramieniem
Nowy ojczyźnie puklerz daje.
Starzec spogląda rozrzewniony
Na tych następców swego dzieła,
A w duszy mu jasnemi tony
Gra hymn ów stary: »Nie zginęła!«

Lecz wiek odbiera prędko siły,
Siwieje szybko włos pod znojem,
I ten, którego nie zwalczyły
Wichry i burze wstępnym bojem,
Padł zgnębion laty i trudami...