Strona:PL Zieliński Grecja niepodległa.pdf/112

Ta strona została przepisana.

z nim doli; i żal jej bylo rozstawać się z ogródkiem Safony, z jego kwiatami i pieśniami, z takiemi przyjaciółkami, z taką mistrzynią. Ale oto nadszedł dzień nieubłagany: w domostwie rodziców uczta przewspaniała, na dziedzińcu ucztują mężczyźni, pod werandą — kobiety. Oto zabłysnął w niebiosach Hesperos, gwiazda wieczorna: godzina nadeszła! I towarzyszki podejmują pieśń żałosną:

Gwiazdo wieczorna, ty zbierasz, co blask poranny rozproszył:
Kozy, jagnięta zgromadzisz, lecz córkę oderwiedz od matki!

Odpowiadają im przyjaciele pana młodego: ci, oczywista, wielbią gwiazdę wieczorną, ziszczającą pragnienie ich przyjaciela. Ale zwlekać nie można: szykuje się pochód, powoli dąży ulicami Mityleny do domu pana młodego. Na czele pochodu kroczy matka panny młodej z płonącą pochodnią w ręku: tą pochodnią, zapaloną od swego ogniska, wznieci ona nowy ogień w nowym domu swej córki-gospodyni, aby wraz z nim świeciło jej błogosławieństwo domu rodzicielskiego w jej nowem życiu. Powoli posuwa się pochód. Obywatele spoglądają z tarasów, z okien, z płaskich dachów. Gdzie panna młoda? Jaka śliczna! A druchny śpiewają:

Słodkie jabłuszko dojrzałe rumieni się ben, na wysokiej,
Na najwyższej gałązce i wyżej nad wszystko: czy kto z was
Dojrzał je tam? Lub może je dojrzał, ale nie dostał?

A gdzież pan młody? Jaki piękny, jaki rosły! Trzeba i jego uczcić śpiewem; zwłaszcza, że i dom już jest blisko:

Wznoście dach jak najwyżej
O, Hymeneju!
Wyżej, budowniczowie —
O, Hymeneju!
Idzie pan młody, jak bóg-wojewoda
Wzrostem wyższy od męża rosłego.

I tłum cały — i swoi i obcy — podchwytują ślubny okrzyk: Hymenie, Hvmeneju! I oto wreszcie, dom pana