Strona:PL Zieliński Grecja niepodległa.pdf/113

Ta strona została przepisana.

młodego. U progu jego matka, także z pochodnią w ręce, wita swatkę i gości i wprowadza ich do domu. U ogniska dokonywa się święty obrzęd przy dźwiękach weselnej modlitwy; od tej chwili państwo młodzi są już mężem i żoną. A potem nowa uczta, pieśni, korowody. Znowu śpiewy chwalebne, ale nowożeniec co innego ma w głowie. Musi on niepostrzeżenie, podczas pląsów, pochwycić swoją młódkę i szybko umknąć z nią do ślubnej komnaty. Przyjaciółki śledzą bystrym wzrokiem: chciałyby jeszcze po raz ostatni zażartować z drapieżnika. Lecz oto nakoniec sztuka się udaje: panna młoda w komnacie, drzwi zamknięte na zamek: „Wszyscy są w domu!” triumfalnie woła szczęśliwiec. Dziewczęta z piskiem rzucają się ku zamkniętym drzwiom, aby oswobodzić przyjaciółkę. Napróżno, — druh nowożeńca, tęgi kawał chłopa, staje przed drzwiami i nikogo do nich nie dopuszcza. Teraz żarty dziewcząt zwracają się przeciw niemu:

Oddźwierny nogi ma na siedem łokci,
Buty ma z siedmiu szyte byczych skór,
Szyło je szewców dziesięciu!

Ale cóż począć? Nie pozostaje nic innego, jak odśpiewać ostatnią pieśń «przedkomnatną»:

Odprawiliśmy wesele,
Jako chciałeś, panie młody,
I dziewczynę, o! szczęśliwy,
Pozyskałeś, jakiej-ś pragnął. —

i rozejść się do domów.
A nazajutrz znowu ogród Safony, znowu kwiaty i pieśni, ale już bez przyjaciółki. Smutno bywało; pieśniarka serce miała tkliwe i wierne, i serce to boleśnie odczuwało rozłąkę. Z początku i młoda żona tęskniła do dawnych zabaw dziewiczych, i mistrzyni jej posyłała — tak, posyłała swą pieśń o niej:

Lżejsza snadź od rozłąki śmierć —
W żalu wielkim, we łzach porzucała mię