Strona:PL Zieliński Grecja niepodległa.pdf/119

Ta strona została przepisana.

zawolał — „poskarżę się gospodarzowi!” Zląkł się karbowy. Pomny wielu okrucieństw, jakie miał na sumieniu, postanowił zapobiec burzy i oczerniwszy Ezopa przed gospodarzem, uzyskał odeń zezwolenie na to, aby sprzedać garbusa za wszelką cenę. Przypadkiem przechodził tamtędy handlarz niewolników. Ułomny niewolnik niebardzo go kusił, lecz dozorca postawił tak niską cenę — tylko trzy obole (t. j. złotówkę), — że zgodził się go nabyć. Na najbliższym rynku wystawił go na sprzedaż wraz z dwoma pięknymi młodzieńcami. Śród nabywców zjawił się też i filozof Ksantos.
— Co umiesz robić? — spytał jednego z urodziwych młodzieńców.
— Wszystko! — odrzekł zapytany.
— A ty? — spytał Ezopa.
— Nic.
— Jakto nic?
— Wszak tamten — wskazał na towarzysza — zagarnął wszystko i mnie nic nie pozostawił.
Odpowiedź podobała się Ksantowi, i nabył Ezopa za 60 obolów (20 złotych).
— Ale, naprawdę, co będę z ciebie miał? —spytał, idąc do domu, swego „nowonabytego”.
— Strach na wrony — odrzekł Ezop.
— Żart na stronę: mam żonę, kobietę bardzo wykwintną.
— I boisz się jej?
Tak, rzeczywiście, było: żona filozofa była bardzo swarliwa i przy każdej sposobności odgrażała się, że zabierze posag i wróci do rodziców. Ezopa przywitała bardzo cierpko, i ten postanowił ją ukarać. Tymczasem, jednak, wypadło gotować się do drogi: Ksantos przędsięwziął przenieść się do Jonji, do ojczyzny żony. Niewolnicy musieli podzielić między siebie pakunki. Ezop, jako «nowonabyty», miał prawo wyboru. Wszyscy myśleli, że wybierze tobół najlżejszy, on jednak sięgnął po najcięższy: wziął kosz z żywnością. Niewolnicy wybuchli śmiechem: „Cóż to jednak za głupiec!” „Nie głu-