Strona:PL Zieliński Grecja niepodległa.pdf/120

Ta strona została przepisana.

pi, ale gorliwy” — poprawił gospodarz. Ezop wszakże nie był ani głupi, ani gorliwy, tylko przezorny. Z początku, rzeczywiście, uginał się i stękał pod ciężarem; ale już po pierwszym popasie kosz stał się znacznie lżejszy, po drugim jeszcze lżejszy, dalej zaś Ezop szedł, pogwizdując i wyśmiewając swych towarzyszów, zgiętych pod tobołami.
Na Samosie — kędy zamieszkał Ksantos — żyło się wesoło. Raz on gościł swych przyjaciół, to znów jego goszczono. Podczas jednego z obiadów, w gościnie, Ksantos, jak było to we zwyczaju, odłożył «gościniec» dla żony. Poczem, przywoławszy Ezopa, rzekł doń: „Odnieś to mojej najwierniejszej”. No, myśli sobie Ezop, nadarza się sposobność.
— Pani, pani! — zawołał, wróciwszy do domu — pan przysyła gościniec, ale nie tobie, tylko swej najwierniejszej — i, skinąwszy na sukę, wysypał przed nią wszystkie przysmaki. Suka w okamgnieniu wszystko sprzątnęła.
Rozzłościła się gospodyni. Skoro tylko mąż wrócił, oświadczyła mu, że odchodzi do rodziców i że ma przygotować do zwrotu jej posag. Gospodarz wezwał Ezopa.
— (Coś ty narobił?
— Zrobiłem, coś kazał.
— Jakto co kazałem? Przecież ja żonie posłałem gościniec.
— Wcale nie jej, ty rzekłeś: mojej najwierniejszej. A czyż jest ona twoja najwierniejsza, skoro z powodu każdej błahostki grozi, że cię opuści. Pies, natomiast, choćbyś go bił, od ciebie nie odejdzie. Ten pies twój jest twoją najwierniejszą istotą.
Wszelako gospodyni rozgniewała się nie na żarty i wróciła do rodziców.
— No, — rzekł do Ezopa gospodarz — nawarzyłeś kaszy, teraz ją zjedz.
— Nic to — odpowiedział garbus, — ja ją wnet zmuszę do powrotu.
Nazajutrz rano udał się na rynek, nakupił ryb, warzywa, dziczyzny i, ciężko obładowany, skierował się