Strona:PL Zieliński Grecja niepodległa.pdf/151

Ta strona została przepisana.

dnia, dłuższa wycieczka z Aten do Akademii, ażeby bóg spędził tam dzień cały i potem dopiero wrócił do miasta i zajął miejsce w swym teatrze. Akademja — był to gaj «herosa» Akademosa w odległości mniej-więcej półtora kilometra od granicy miejskiej, którą taka sama w przybliżeniu odległość dzieliła od świątyni i teatru Dioniza.
I oto zgromadzili się wszyscy: kapłani, wladze, obywatele, obywatelki; zaczyna się procesja, Powszechną uwagę skupia na sobie śliczna i strojna grupa: są to chłopcy, synowie obywatelscy, główne postaci, działające w uroczystości dzisiejszej; jeszcze śliczniejsza dla oka jest druga grupa — dziewczęta — „nosicielki koszów” — złote koszyczki dźwigające na glowie. Na samym przedzie kroczą młodzieńcy, niosąc prastary drewniany posąg Dioniza. Procesja sunie przez najpiękniejsze ulice miasta, śród kolumn i pomników, przystając w świątyni i ołtarzy bogów rodzimych, aby i ich uczcić także pieśnią i tańcem; oto procesja jest już pod bramą, dalej wiedzie droga przedmiejska, pylna i skwarna, dopóki świeży wietrzyk nie oznajmi celu procesji — zielonego gaju Akademii.
Posąg Dioniza stawiano przed ołtarzem; zaczyna się nabożeństwo. Grupami, każda pod przewodnictwem swego wychowawcy, podchodzą pacholęta ku swemu bogu i śpiewają pieśni na jego chwalę. Obywatele i obywatelki patrzą i słuchają — wszak to są ich synowie, duma i nadzieja przyszłych Aten. Przez cały dzień rozbrzmiewają pieśni; potem wypada orzec, który chór najpiękniejszy i najgodniej wyśpiewał chwałę wielbionego boga. Wyróżnionemu chórowi oraz jego mistrzowi przysądzano nagrodę zwycięstwa.
Słońce zaszło, rozpłonął księżyc, młody lecz już promienny; czas powracać. Teraz już surowy porządek nie obowiązuje; ludzie idą grupami, ale tak, jak komu przyjemniej. Rozbłyskują pochodnie, aby wespół z księżycem rozproszyć mrok nocy wiosennej; przy ich blaskach występują młodzi w przebraniach — satyry, bachantki; żarty, śmiech, zabawa. Bogaci obywatele zawczasu zarządzili,