Strona:PL Zieliński Grecja niepodległa.pdf/209

Ta strona została przepisana.

albo wódz, albo herold z pobojowiska i opowiadał o tem, jak bogowie rozstrzygali los miasta; słychać było p acz i jęki, ale nie z ust rannych i konających, tylko z ust samego chóru. Było to tedy nie to, co dziś nazywamy dramatem lub tragedją, raczej coś w rodzaju naszej kantaty: akcja nie rozgrywała się przed oczami widzów, tylko opowiadano o niej, główny zaś czar tragedji stanowiły pieśni chóru. Frynich był istotnie mistrzem w układaniu pieśni: śpiewano je w Atenach jeszcze długo po jego śmierci.
I oto do sporu obu kierunków wmięszał się Eschyl. Będąc w zażyłych stosunkach z kierownikami Aten ówczesnych, cieszącymi się zaufaniem ludu, otoczony sławą swoich czynów orężnych na polu walki, pogodził on ze sobą spierające się obozy, zadowalając obie strony. Każdy poeta, pragnący brać udział w zawodach, obowiązany był przedstawić trzy tragedje poważne (t. zw. «trylogię») i ponadto jeden dramat satyrowy. Owe cztery dramaty razem wzięte, (t. zw «tetralogja») wypełniały cały dzień. Składało się w ten sposób pomyślnie, że schyłek dnia, gdy uwaga widzów była już znużona, zajmował dramat krotochwilny, dający możność odpoczynku i rozrywki. Ogółem bywały trzy dni poświęcone zawodom tragedjopisarzy; za każdym razem, tedy, wystawiano trzy tetralogje, razem dwanaście dramatów. Co do objętości ustępowały one znacznie naszym teraźniejszym dramatom pięcioaktowym; pieśni chóru, jak dawniej, zajmowały w nich dużo miejsca.
Jednakowoż Eschyl na tem nie poprzestał: marzył on o tem, aby tragedję z kantaty przekształcić w dramat. Główną przeszkodę stanowiła niemożność toczenia prawdziwej rozmowy dramatycznej, t. zw. djalogu. Aktor, coprawda, występował w kilku rolach i mógł toczyć gawędę z koryfeuszem chóru; ten ostatni wszakże wykonywał od początku do końca jedną tylko rolę, nadomiar bezosobową. Weźmy, dajmy na to, tragedję Edypa. Jak można ją było przedstawić, skoro nie było możności pokazania bohatera w rozmowie z Tyrezjaszem, z Jokastą,