Strona:PL Zieliński Grecja niepodległa.pdf/221

Ta strona została przepisana.

Przeciwnie Perykles uważał Persję za dostatecznie osłabioną i przeto niezbyt groźną. Marzył on o hegemonji ateńskiej w samej Helladzie i główną przeszkodę widział w Sparcie. Co do bogactwa nie mógł mierzyć się z Kimonem — był on człowiekiem średniej zamożności, — lecz w prawości i umiłowaniu ojczyzny nie ustępował mu, znacznie zaś górował nad nim darem czarującej wymowy.
Teraz, gdy posel spartański stanął w Atenach, aby prosić o pomoc przeciw powstańcom-helotom, jasną było rzeczą, że w stronnictwie Peryklesa poparcia nie znajdzie: niechaj wali się Sparta, niech stanie się ofiarą swego podwójnego bezeceństwa, popełnionego i wobec Messenji i wobec boga Tenaru, — tem lepiej dla Aten. Zato Kimon cały swój wpływ i całą swą powagę rzucił na szalę wyjednania pomocy dla Sparty. Przypomniał obywatelom o niedawnem braterstwie broni pod Salaminą, Platejami, Mikalą; zaklinał ich, aby nie dopuścili do tego, iżby Hellada stała się «chromą», utraciwszy jedną dwóch swoich sił. Tym razem jego wielkoduszny poryw wziął górę. Postanowiono wysłać pod jego właśnie dowództwem wojsko ateńskie na pomoc Sparcie.
Była to ostatnia sprawa wspólna obu współzawodniczych miast: ostatnie ich braterstwo broni. Ale wrogiem ich był nie barbarzyński najeźdzca, jak w wielkich bojach minionego okresu, lecz, przeciwnie, rodzima co do krwi drużyna uciśnionych, z odwagą rozpaczy walcząca przeciw cięmięzcom. W takich warunkach sumienie sprzymierzeńców nie moglo być czyste, to zaś piętno na sumieniu zatruło ich przymierze i przekształciło je z zadatku przyjaźni w przyczynę długiej wróżdy.
W Sparcie ów moment upadku ducha, o którem wyżej nadmieniono, zdążył przeminąć i ustąpił pola przypływowi otuchy. Wszelako do cudzoziemców Spartanie mieli zawsze stosunek nieufny i niechętnie wpuszczali ich do swego miasta, obawiając się, aby ci nie wybadali tajemnicy ich rządów, a przedewszystkiem, aby nie byli świadkami maocznymi ucisku doznawanego przez