Strona:PL Zieliński Grecja niepodległa.pdf/306

Ta strona została przepisana.

mować chłopca do pilnowania. Zresztą teraz owoce są już zebrane, tylko miejscami wiszą jeszcze zapomniane grona, któremi się raczymy na zaproszenie gospodarza. Praca odbywa się w sąsiedniej wytłaczalni. Idziemy tam. Są tam dwie kamienne wanny, jedna wyższa od drugiej, obie tworzą jakgdyby dwa długie stopnie. Do górnej rzuca się grona, które następnie przykrywa się deskami, obarczonemi tuzinem ciężkich kamieni: wyciśnięty sok ścieka do niższej wanny, a stamtąd rozlewa się go do kadzi. Cale urządzenie jest przesiąknięte ostrym, kwaśnym zapachem, który potem długo nie daje się usunąć z ubrań.
Tu rosną również inne drzewa owocowe: figi, oliwki. Lecz słońce już się zbliża ku zachodowi, i gospodarz nawołuje do domu. I rzeczywiście, głód daje nam znać o sobie.
W eksedrze czekają już nas trzy łoża, pokryte owczemi skórami, stol już i czara z winem. Zwykle Manes gospodarstwem, lecz dziś niema dla nich miejsca: gospodarz i gospodyni, dwu synów i Syra jedzą razem z i córka, Artemidor i nas trzech — i już jest dziewięć, święta liczba Muz. Manes z Syrą usługują. Z początku na przekąskę podają nam po parze jajek, ugotowanych na twardo, następnie «myttótos» sałatka tutejsza z cebuli, czosnku, oliwek i innych jarzyn i owoców; wszystko to zagryzamy obficie chlebem — wprawdzie jęczmiennym — i zapijamy jeszcze obficiej winem. Potem następuje główna część wieczerzy: po dużym i tłustym kawale mięsa owczego, pieczonego na rożnie, do tego gotowane buraki. Wreszcie łakocie: ser, mak z miodem, rodzynki, suszone figi, orzechy i migdały. Uczta nie odznaczała się rozmaitością, lecz wszystkiego było obficie, i wszystko było smaczne, nie wyłączając przydymionego wina, któreśmy zresztą pili już nie po raz pierwszy.
Rozmawiano o sprawach wiejskich: widocznie Gillida zaopatrzyła gospodynię w nowe wiadomości, i ta nie mogla wytrzymać, żeby ich nam nie oznajmić. Gospodarz kilkakrotnie nas przepraszał w obawie, że to nas znudzi, lecz uspokoiliśmy go: przecież przybyliśmy