Strona:PL Zieliński Grecja niepodległa.pdf/308

Ta strona została przepisana.

żem klaskał niedawno naszemu Arystofanesowi na jego prześlicznej komedji «Ptaki». Naprawdę, byłbym gotów, jak jej bohater Piteteros, porzucić Attykę i przenieść się do jakiegoś ptasiego królestwa, byle tylko oddalić się od tych łotrów.
Lecz już późno: wszyscy udają się na spoczynek.
Spaliśmy długo, choć nie tak długo, jakby się chciało: jeszcze przed świtem obudził nas ostry skrzyp czy zgrzyt. Nietrudno było domyślić się jego przyczyny: to gospodyni z Filillą, Manesem i Syrą przy pomocy osiolka mielą ziarna jęczmienne na ręcznych młynach. Widzieliśmy wczoraj te młyny mimochodem w kącie glównej izby; na podstawie stoi stożek kamienny, pokryty podwójnym pustym stożkiem, nakształt dwu lejków, umieszczonych kopcami jeden nad drugim. Do górnego sypie się ziarno, następnie te ziarna puszcza się w ruch obrotowy, i między ścianami niższego lejka i stojącego stożka mlewo się miele. Praca to ciężka, lecz godna szacunku; nie można narzekać, trzeba wstać.
Stopniowo cichnie ostra pieśń młynów; zamiast niej dochodzi z ulicy inna, bardziej melodyjna — ach, tak, przecież to dziś Pianopsje, wiejskie święto Dożynków. Na żniwa, tak samo jak na zasiewy, Komarchides dobrał sobie cały oddział parobków; oni też przychodzą wlaśnie teraz do niego z «irezjoną». Komarchides wychodzi na ich spotkanie, za nim rodzina i my. Cała Enoa jest na ulicy. Oto demarch; obok niego stoi Menekrates, jego syn, dziarski chlopiec; a oto i Mirryna. Jak jej nie wstyd! wita się z Filillą, jakgdyby nigdy nic; ta podaje jej rękę z zaklopotaniem. Dzielę się swemi obserwacjami z Artemidorem; ten pogardliwie macha ręką.
— Już wczoraj podejrzewałem, a teraz jestem pewien, że ta wiedźma całą tę historję z nieboszczykiem poprostu wymyśliła.
Lecz oto już się zbliżyli: na czele idzie piękny chłopiec z irezjoną w ręku, gałązką oliwną, obwieszoną wszelkiego rodzaju pierwocinami — figami, chlebkami, kubeczkami z miodem, winem, oliwą i t. p. Taka sama