Strona:PL Zieliński Grecja niepodległa.pdf/317

Ta strona została przepisana.

— A teraz posłuchaj.
Kilkakrotnie stuknął palcem w ściankę: rzeczywiście naczynie wydało dźwięk szczególny, jakiś gluchy.
— Dlugo takie nie pożyje, najwyżej uda się je zbyć jakiemu głupiemu Beotyjczykowi. „Jest też i Garnkotłuk: przez niego powstają widoczne pęknięcia i inne wady w tym rodzaju. Jest Mokrogliniec: ten lubi dmuchać zimnem powietrzem w jedną ściankę naczynia, nie dając mu wypalać się równomiernie. Jest też Niegasił: ten znów potrafi przez te same otwory przepuścić dlugi ogon płomienia, i przez to opalić i zupełnie zepsuć malowanie na najbliższem naczyniu. Jest też wielu innych.
Z temi słowy dziurka wypadła akurat pośrodku.
— Wypalamy naczynia dwa razy — mówił dalej: pierwszy raz bez malowania, drugi już malowane. Dla ciebie oczywiście będzie ciekawe zobaczyć, jak maluje się nasze wazy: lecz w tym celu będziemy musieli udać się do malarza, i naturalnie nie z tą hydrją, tylko z inną, już nawpół wypaloną.
Szybko pochwycił taką z wypalarni i zamknął drzwiczki, coś mrucząc do siebie, zapewne zaklęcie. — Dopóki ona będzie stygła, poproszę stryja o pozwolenie wyjścia.
Lecz Filokomos starszy już tu był: zobaczywszy gości u synowca, chciał się dowiedzieć, kim jesteśmy. Przedstawiliśmy się. Serdecznie uścisnął nam dłonie.
— Jonja — rzekł — jest naszą najlepszą klijentką.
Następnie synowiec zwrócił się do niego ze swą prośbą.
— Oczywiście — rzekł stryj;— lecz do kogóż chcesz ich prowadzić?
— Do Lamprjasza, jak i ostatnim razem...
— Nie warto szanownym gościom pokazywać drugorzędnego malarza. Zaprowadź ich do Midjasza.
— Co ty mówisz, stryju! Czyż Midjasz zechce malować moje hydrje?
— Z czasem, mam nadzieję, że tak — roześmiał się stryj, — lecz teraz zaniesiesz mu moją ostatnią czarę i weźmiesz tę, którą obiecał przygotować na dzisiaj.