Strona:PL Zieliński Grecja niepodległa.pdf/59

Ta strona została przepisana.

Akrokorynt, aby już widzieć w bliskiej odległości obie zatoki, a w raz z niemi i dwa szlaki handlowe, jeden na wschód, drugi na zachód. Ów Akrokorynt był prawdziwą strażnicą miasta: jak brew nad okiem, tak wznosił się on nad miastem; ponieważ zaś na szczycie góry bił zdrój żywej wody, słynna Pirena, przeto Koryncjanie żadnego nie lękali się oblężenia.
Rzecz jasna, że gród, obdarzony tak mocnem i korzystnem stanowiskiem, potrafił cenić samodzielność. Przez długi czas posiadał on też królów własnych; lecz koło połowy wieku VIII władza królewska ustąpiła i tutaj rządom arystokracji; tylko ta arystokracja nie była podobna do innych. Władza spoczywała w rękach jednego rodu, Bakchiadów (t. zn. potomków ostatniego króla Bakchisa); jeden z nich corocznie obejmował władzę zwierzchnią i otrzymywał godność prytana, t. j. „pierwszego”. Aby zaś obcych do swego grona nie dopuzczać, było postanowione, że nikomu z Bakchiadów niewolno poślubić panny z innego rodu, albo wydać córkę za innego, nie za Bakchiadę.
Tak upłynęło koło stu lat. Lecz oto, koło połowy wieku VII, zdarzyło się, że jeden z Bakchiadów miał córkę, imieniem Labdę, tak nieladną, że nikt z Bakchiadów nie zechciał wziąć jej za żonę; ponieważ zaś wprowadzać innego Doryjczyka do grona rodu rządzącego było rzeczą niepożądaną, przeto wyszukano dla niej narzeczonego z pośród uleglego szczepu Achajów: był to niejaki Aetion, zamieszkały nawet nie w Koryncie, lecz na wsi, zwanej Petra, co oznacza po grecku „Skała”. Taki mąż, myśleli sobie, nie może być niebezpieczny.
Minął rok, dwa. Żyją Aetion z Labdą w zgodzie i miłości, dzieci nie mają. Zasmęcił się młody małżonek: skąd ta nielaska bogów? Czy nie zaniedbał jakiejś ofiary? — Zgodnie z obyczajem, udał się do Delf, aby spytać Apollina.
A trzeba dodać, że jeśli imię Aetiona rozdzielić w'ten sposób «Ae-tion*», to otrzymamy po grecku znaczenie — «zawsze czczący». Będzie to wszakże prosta gra słów;