Strona:PL Zieliński Grecja niepodległa.pdf/60

Ta strona została przepisana.

w rzeczywistości imię owo pochodzi od aëtos, co znaczy: «orzeł».
Aetionowi tedy Apollon, igrając jego imieniem, odpowiedział, jak następuje:

W czci, Aetionie, nie jesteś, lecz wielce-ś czcigodny dla wielu.
Labda powije ci syna i będzie to głaz bezlitosny:
Runie on wpośród Królów i władcą się stanie Koryntu.

Aetion, ucieszony, wrócił do domu: jako syn podbitego plemienia, nie czuł on zbytnich pobudek, aby rozczulać się nad Doryjczykami oraz ich władcami z rodu Bakchiadów. Wszelako, czy sam wskutek radości nie potrafił dochować tajemnicy swej, czy też wyszła ona na jaw inaczej, dość, że Bakchiadzi dowiedzieli się o wróżbie, danej Aetionowi. I jeden z nich rzekł: „Czy pamiętacie, gdy ostatnim razem zapytaliśmy boga, wyrocznia odrzekła:

Widzę, tam siedzi orlica na skale; niebawem wysiedzi
Lwa pochopnego do krwi: wielu stawy w kolanach przetrąci.
Bądźcie więc czujni, wy, co mieszkacie u boskiej Pireny,
Wy, co ów Korynt brwionośny kochaną zowiecie ojczyzną.

Wówczas nie zrozumieliśmy tych słów, ale teraz są one jasne: «orlica» — to Labda, żona Aetiona-orła, «na skale» — znaczy to w Petrze.
Zatrwożyli się Bakchiadzi — jakgdyby naprawdę zadygotał stromy Akrokorynt, i ogromny głaz, odkruszywszy się ze szczytu, miał runąć im wszystkim na głowę. Postanowili tedy, aby, skoro Labda powije niemowlę, zgladzić je natychmiast. I rzeczywiście niemowlę przyszło na świat — chłopiec, jak wywróżyła wyrocznia. Wyprawili Bakchiadzi dziesięciu mężów ze swego grona; ci, wybrawszy czas, gdy Aetiona w domu nie było, udali się do Labdy. Umowę zrobili taką: „jako krewni, poprosimy matki, aby nam pokazała dziecko; ten, komu nasamrzód je poda, powinien z rozmachem gruchnąć je o ziemię”.
Weszli do domu Labdy; ta, uszczęśliwiona i dumna, nie czyniła trudności; przyniosła malca i pokazała kocha-