Strona:PL Zieliński Grecja niepodległa.pdf/64

Ta strona została przepisana.

Tak stało się i za trzecim razem, potem zaś Trazybul, kończąc przechadzkę, jął żegnać się z posłem, życząc mu szczęśliwej drogi. Ten spytał z pokorą:
— Czy nie raczy Trazybul zaszczycić pana mego odpowiedzią na jego pytanie?
— Opowiedz panu swemu — odrzekł Trazybul — wszystko, coś słyszał i coś widział.
Wróciwszy do Koryntu, poseł wzburzony opowiedział Periandrowi, że Trazybul albo zdziecinniał, albo też stał się nazbyt dumny: zamiast mówić poważnie, bawił się, jak malec.
Periander atoli zrozumiał, że w tej zabawie zawarta była właśnie i odpowiedź i rada Trazybula: skoro chcesz umocnić swą władzę, nie dopuszczaj do tego, aby w państwie byli inni ludzie wybitni, — i zaczął rządzić jeszcze srożej, niż jego ojciec. Tamten uciskał tylko Bakchiadów, ten zaś ścigał beż różnicy wszystkich, kto bogactwem albo rozumem wybijał się ponad współobywateli, bądź to Bakchiadów, bądź prostych Doryjczyków, bądź nawet Achajów. Tem okrucieństwem, które zaszczepił w nim Trazybul, wyhodował on w sobie swą niepowściągliwość, która następnie zwróciła się przeciw jego własnej rodzinie i stała się przyczyną zguby jego rodu, — jak to zobaczymy niebawem.
A szkoda, bo z natury był Periander człowiekiem nietylko rozumnym i czynnym, ale i łagodnym. O Korynt swój troszczył się bez ustanku. Ziemi miał Korynt niewiele, i ta ziemia była niezbyt urodzajna. Ale Periander wszelkich dokładał usilowań, aby rozwinąć stosunki handlowe z zachodem i ze wschodem, aby towary z całego obszaru śródziemnomorskiego schodziły się w Koryncie i stąd szły na pozostałą Helladę. Pomagały mu w tem kolonje korynckie, których dość dużo było i przed nim zwłaszcza na morzach zachodnich, a pod jego rządami jeszcze się przysporzyło. Co prawda, najpotężniejsza z nich, Korcyra na morzu Jońskiem, była córą dość niesforną wobec swej metropolji, Periander wszakże umiał i ją zmusić do tego, by władzę jego uznała. Słowem, jak Sparta