Strona:PL Zieliński Grecja niepodległa.pdf/66

Ta strona została przepisana.

; zawsze jednak bezbożnicy ponosili karę za swą pychę. W taki to sposób ludzie, patrząc na te «cierpienia Djoniza», uczyli się pobożności i unikania pychy.
Sporo czasu spędził Arjon na dworze Periandra; nakoniec wszakże zapragnął wrócić do ojczyzny, do rodaków. Periander hojnie go opatrzył i polecił jednemu ze swych poddanych, aby odwiózł poetę statkiem na Lesbos. Ala człowiek ów, kapitan statku, był człowiekiem złym i chciwym: skoro tylko wypłynęli na pełnię morza i utracili z oczu brzegi korynckie, jął naradzać się z towarzyszami, aby wspólnie zgładzić Arjona i zagrabić jego mienie. Upewniwszy się co do ich zgody, oznajmił Arjonowi, aby gotował się na śmierć.
Arjon przyjął wyrok bez lęku i poprosił tylko, aby dano mu czas do zachodu słońca: „Chcę — rzekł — zaśpiewać hymn pożegnalny Posydonowi korynckiemu, bogu mórz, którego święto zaczyna się wieczorem, potem zaś sam rzucę się do morza”. Żeglarze zgodzili się chętnie: miło im było wysłuchać przedzgonną pieśń śpiewaka. Skoro tylko słońce się pochyliło, Arjon wstąpił na pomost pokładu, odziany w przepyszny, złotem haftowany płaszcz, — ten sam, w którym występował w Koryncie podczas uroczystych pień swoich hymnów i dytyrambów. W rękach miał swą ulubioną, siedmiostrunną lirę; akompanjując sobie na niej, zaśpiewał nową pieśń ku czci boga mórz, dzięki mu czyniąc za laski, jakiemi obdarzył go w podwładnym sobie, gościnnym Koryncie. Ukończywszy swą pieśń, poeta, wierny danej przez siebie obietnicy, rzucił się z pokładu w ciche morze; okręt zaś popłynął dalej na wschód na spotkanie wschodzącego księżyca.
W Koryncie tymczasem zaczęło się nocne święto na chwałę Posydona. Periander wyprawił na wybrzeże morskie swego brata ze zwierzętami, przeznaczonemi na ofiarę, i tłumem świętujących. Gdy tylko wzeszedł księżyc, zaczęły się tańce i pieśni wokół nadmorskiego altarza. Wtem śpiewającym się wydało, że z morza ktoś wtóruje ich pieśniom, że całe morze drgnęło i żyć zaczę-