Strona:PL Zieliński Gustaw - Manuela. Opowiadanie starego weterana z kampanii napoleońskiej w Hiszpanii.pdf/135

Ta strona została przepisana.

po cyrku. Dopominano się, aby mu w grzbiet zatopiono strzały z fajerwerkami. I to uczyniono, ale owe race, kaleczące i parzące byka, zamiast go do wściekłości pobudzić, tylko jeszcze większą nieciły w nim obawę, tak dalece, że próbował uciec i dwa razy przez baryerę przesadził, ale, znalazłszy się w ciasnem przejściu i smagany biczami służby, znowu na arenę powracał. Ponieważ byk, występujący na arenie, żywym z niej schodzić nie może, przeto publiczność zniechęcona zaczęła wołać: „Peros! peros!“, bo jest, aby psy, do walki przyuczone, puszczono, któreby zwierza rozszarpały. Ale psów takich nie było. Tłum więc roznamiętniony zawył niemal, wołając, aby użyto media-luna, to jest narzędzia ostrego w kształcie półksiężyca, na długim drągu osadzonego. Gdy prezydujący zgodził się na to domaganie publiczności, służba przyniosła owo media-luna, którem podcięto natychmiast przednie nogi nieszczęśliwej ofiary. Byk, rycząc z bólu, upadł, i zaraz, jeden ze służby zadał mu nożem cięcie pomiędzy kręgi grzbietowe, pozbawiając go życia. Trupia byka wywlekła natychmiast czwórka mułów poza arenę, przy ciągiem świstaniu, sykaniu i przekleństwach niezadowolonego tłumu.

Nie wiem, jak długoby to trwało, gdyby nie odezwały się trąby, po których wystąpił dozorca tarasu, gdzie znajdowały się byki, z ukłonami, tak jak to miało miejsce przed wypuszczeniem każdego byka. Publiczność przyjęła go hucznem niezadowoleniem, śmiechami, sykaniem i gwizdaniem. Dozorca na te objawy niechęci odpowiadał coraz niższymi ku ziemi ukłonami, a gdy się wreszcie wrzawa nieco uciszyła, przepraszał publiczność za zawód, jaki jej zrobił byk ostatni, zapewniając, że ten, którego teraz wypuści, potrafi zdobyć sobie najwybredniejszych [...][1]

  1. Przypis własny Wikiźródeł W tym miejscu w wydaniu brak fragmentu tekstu.