Strona:PL Zieliński Gustaw - Manuela. Opowiadanie starego weterana z kampanii napoleońskiej w Hiszpanii.pdf/15

Ta strona została przepisana.

powtarzał: „To dobrze, to dobrze, to bardzo dobrze“ i nic z moich rozporządzeń nie odmienił. Gdyśmy doszli na poddasze, kazał światło na piętrze zatrzymać, a sami pociemku zbliżyliśmy się do otworów, skąd najlepszy mógł być widok na ulicę Cosso. Noc nie była zupełnie ciemna, z trudnością jednak można było rozeznawać przedmioty, po drugiej stronie ulicy położone. Patrzył długo, używał nawet lunety, ale zdaje się, że niezupełnie był zadowolony z robionych obserwacyi, bo, wracając, rzekł do mnie:
— Za ciemno, trudno co zobaczyć; migające się tylko światła pomiędzy strzelnicami dowodzą, że wielki ruch panuje w obozie hiszpańskim. Tem lepiej. Będziemy mieli dzień wspaniały.
A wróciwszy na piętro, dodał, że chciał się przekonać, czy w przeciwległym obwodzie domów Hiszpanie przez noc dział nie zaprowadzili, i lubo dostrzegł tam jakieś przygotowania, zdaje mu się, że o działach zapomnieli.
— Ha! — rzekł — jeśli nieprzyjaciel błąd popełnił, to powinniśmy umieć z niego korzystać. Hiszpanie, dzielny naród, biją się, jak lwy, fanatycznie bronią swoich ognisk, ale brakuje im dobrych inżynierów, i to jest właśnie nasze szczęście.
Potem, zwracając się do mnie, zapytał:
— Czy pan pobierałeś nauki w jakiej szkole wojskowej?
— Nie, panie pułkowniku, tylko pracowałem nad sobą. Znam dobrze matematykę i starałem się obeznać z głównemi zasadami inżynieryi wojskowej.
— Szkoda, żeś pan nie starał się wejść do inżynieryi. Miałbyś tam więcej sposobności do odznaczenia się. Zresztą, cieszy mnie, że na tem stanowisku, które