Strona:PL Zieliński Gustaw - Manuela. Opowiadanie starego weterana z kampanii napoleońskiej w Hiszpanii.pdf/153

Ta strona została przepisana.

Podprowadziła mnie do owych drzwiczek ukrytych, które się natychmiast otworzyły, a służąca, za niemi czekająca, przeprowadziwszy mnie przez kręte korytarze i boczne schodki, wypuściła na jakąś niewielką i ciasną uliczkę, z której, zwróciwszy się przez zaułek, wyszedłem wprost na Alamedę.
Dochodząc do drzwi mojego domu, spotkałem naprzeciw mnie idącego jakiegoś człowieka, osłoniętego czarnym szerokim płaszczem, w czarnym kapeluszu o wielkiem rondzie. Widać mu było zaledwie oczy, rzucające spojrzenia błyskawiczne, jakby sztylety; te oczy już, nie po raz pierwszy w życiu spotkałem. Mężczyzna ów, doszedłszy do progu mojego domu, wbiegł do sieni i zniknął w jej cieniu. Wróciłem do kwatery.

VIII.

Wszedłszy do swego mieszkania, zastałem majora, szybkimi krokami chodzącego po pokoju.
— A niech ci Pan Bóg tego nie pamięta, jakeś ty mnie tu wytrzymał. Pewnie ze cztery godziny. Przyznam ci się, że już zacząłem być o ciebie niespokojny, i gdybyś jeszcze, z jakie pół godziny się opóźnił, to byłbym poszedł, aby cię odszukać. Widać, babuleńka musiała cię potężnie zainteresować, kiedyś u niej tak długo przesiedział.
Gdym mu na to nic nie odpowiadał, major, patrząc mi bystro w oczy, rzekł:
— Słuchaj, Pawle, jesteś mocno zmieniony i pomieszany. Tobie się jednak coś ważnego musiało wydarzyć.
— Ależ nie! — rzekłem, udając spokojność, a ponieważ w tej chwili obecność majora była mi zupełnie nie