Strona:PL Zieliński Gustaw - Manuela. Opowiadanie starego weterana z kampanii napoleońskiej w Hiszpanii.pdf/156

Ta strona została przepisana.

lub korsarskie statki hiszpańskie, a niekiedy korsarzy z Algieru i Marokka. Każdy z nich czyha na jakąkolwiek zdobycz; my tylko od nich bronimy brzegów, ale, nie mając floty na morzu, nic nie możemy im zrobić. Otóż przypuśćmy, żeby wam się udało wypłynąć na morze. Jakaż pewność, że potraficie szczęśliwie dopłynąć do Gibraltaru? że nie zostaniecie pochwyceni przez, który z tych statków korsarskich? A wtedy, zamiast owych spodziewanych rozkoszy małżeńskich, czekałaby was niewola u deja algierskiego, lub stokroć dla ciebie gorsza w tarasach i lochach hiszpańskich. Już praktyczniejszą rzeczą byłoby poczekać, póki się nie pojawi jaki statek wojenny angielski. Jak tylko który z portu w Gibraltarze wypływa, natychmiast przez sztafety wojskowe sztab nasz jest o ten zawiadomiony i zwykle wiemy o tem wcześniej na jakie parę godzin, zanim przed naszym portem się pojawi, bo te statki dla nas są najgroźniejsze. Otóż wtenczas, wypłynąć łódką na morze, uprzedzając przybycie statku, i następnie dostać się do niego na pokład, to jest przynajmniej jakaś szansa powodzenia.
Ten projekt majora tak mi się podobał, że objawiłem mu z zapałem całe moje zadowolenie.
— Jeżeli ci rzuciłem projekt — mówił major — to jedynie, aby dowodniej wykazać niepraktyczność waszego. Tu nie chodzi o projekty, ale o stronę moralną czynu. Czy ci też nie przyszło na myśl, że podobna ucieczka w naszym wojskowym regulaminie nazywa się dezercyą?
— A cóż mnie to obchodzi?
— Powinno cię obchodzić, bo oficer polski, do tego szlachcic, bez ujmy własnego honoru dezerterować ze stanowiska swego nie powinien, chociażby nawet dla najpiękniejszej w świecie kobiety.