Strona:PL Zieliński Gustaw - Manuela. Opowiadanie starego weterana z kampanii napoleońskiej w Hiszpanii.pdf/162

Ta strona została przepisana.

— Żadnej. Przy ruchu wojsk, wszystkie wyjścia miasta są najściślej strzeżone; nikt poza mury, bez specyalnego pozwolenia naczelnika sztabu, wydalić się nie może. Nie znam twojej Manueli, ale przypuszczam, że przecie musi mieć tyle zdrowego rozsądku, iż ani ciebie, ani siebie na najniewątpliwsze niebezpieczeństwo nie zechce narazić.
Ta uwaga majora, znacznie mnie uspokoiła.
Gdym był w sztabie, oddano mi list od mojej matki. Pisząc, że czuje się bardzo niezdrową, błagała, bym postarał się o dymisyę i wracał czemprędzej do domu.
Jeżeli list ten pocieszył mnie tem, żem odebrał od matki wiadomość, to i głęboko zasmucił co do stanu jej zdrowia, i rzucił nowy niepokój do duszy, tylu wrażeniami skołatanej. Chciałem choć trochę wypocząć, ale sen nie przychodził, a jeśli na chwilę zdrzemnąłem, to jawiły mi się zaraz w fantastycznych kształtach postacie matki i Manueli, nawzajem mnie sobie wydzierające, które mnie ze snu budziły.
Z niecierpliwością więc oczekiwałem godziny stawienia się u generała. O w pół do drugiej byłem już na jego pokojach, a o punkt drugiej odebrałem opieczętowaną depeszę, z którą w asystencyi plutonu naszych ułanów miałem się zaraz udać w kierunku Motrilu, dogonić na tej drodze oddział wojsk naszych, poprzednio wysłany, a doręczywszy depeszę dowódcy oddziału, do jego zastosować się rozporządzeń. Pluton ułanów, już gotowy do wymarszu, zastałem przed kwaterą generała, objąwszy więc natychmiast komendę i nie wracając już do swojej kwatery, puściłem się w drogę.
W godzinę potem spotkałem wojsko nasze, biwakujące nad brzegiem morza, w miejscu, gdzie droga nadbrzeżna pod kątem prostym zwraca się w dolinę mia-