Strona:PL Zieliński Gustaw - Manuela. Opowiadanie starego weterana z kampanii napoleońskiej w Hiszpanii.pdf/167

Ta strona została przepisana.

sprawia ten hałas, zapytał: co my za jedni i czego chcemy.
— Jesteśmy żołnierze w służbie Jego Królewskiej Mości Najjaśniejszego Piana Józefa I-go i, w imieniu panującego i prawa, żądamy wpuszczenia nas do zamku.
— To niepodobna — rzekł majordomo — pora jest nazbyt spóźniona. O tej godzinie nikogo do zamku nie wpuszczamy.
— Ale nas wpuścić musicie — rzekłem — bo jeśli tego dobrowolnie nie uczynicie, to potrafimy bramę sami sobie otworzyć.
— Właściciel zamku już śpi, a klucze od bramy są u niego. Możecie sobie bardzo wygodnie tę noc pod bramą przepędzić.
— Kłamiesz! — zawołałem zniecierpliwiony groźnie — klucze muszą być u ciebie. Daję ci pięć minut czasu do otworzenia bramy. Jeżeli w tym czasie tego nie dopełnisz, wysadzimy bramę petardami i postąpimy, jak z miejscem, zdobytem szturmem: wszystko, co żyje, padnie pod żelazem, zamek pójdzie na łup żołnierzy i nie zostanie z niego nic, prócz kupy gruzów i popiołu.
Ta groźba zaniepokoiła widać majordoma, ale, nie wiedząc, z jaką siłą ma do czynienia, odpowiedział:
— Ależ może panowie nie jesteście wcale żołnierzami, tylko jakimi włóczęgami, którzy się tu snują po okolicy.
— To przyjdź do nas i przekonaj się.
— Nie mogę, bo nie mam kluczy przy sobie.
— To spuść nam swoją latarkę, to ci się pokażemy, abyś nam się mógł dobrze przypatrzyć.
Jakoż podał nam latarkę. Ja i porucznik odsłoniliśmy nasze płaszcze, aby mu okazać nasze mundury i epolety, a przechodząc ze światłem pomiędzy żołnierzami, da-