Strona:PL Zieliński Gustaw - Manuela. Opowiadanie starego weterana z kampanii napoleońskiej w Hiszpanii.pdf/18

Ta strona została przepisana.

— A czego to tam pan porucznik tak się dopatruje?
Nie spodziewając się zapytania, prawie bez myśli, aby go się pozbyć, odpowiedziałem:
— Oto widzisz, patrzę, jakby przejść na tamtą stronę ulicy.
— Abo to co wielkiego! — z lekceważeniem rzekł Mazur. — Toć to nie daleczko.
Roześmiałem się z tej uwagi i rzekłem:
— Zapewne, że nie daleko, jeżeli do nas strzelać nie będą, ale jak nas poczęstują z poprzecznic kartaczami, to choć nie daleko, nie dojdziemy.
— Ba, i co to! — rzekł Mazur. — To też sztuczka na sztuczkę. Jak włożymy worki z wełną na plecy, a pójdziemy chyłkiem, to da Pan Jezus, że i dojdziema. Chyba, że oni tacy mądrale, że nam w ślepie pluną z harmaty.
Istotnie, ta uwaga prostego żołnierza, a zwłaszcza wyraz „chyłkiem“, wyprowadziły mnie z labiryntu trudności. Mazur miał racyę, że tylko baterya z frontu w części mogła nam być niebezpieczną; co zaś do poprzecznych bateryi, to z prawej strony przypuścić należało, że, wskutek wysadzenia min, na jakiś czas ucichnie, z lewej zaś strony będąca mogła nam całkiem nie szkodzić, w tem bowiem miejscu, gdzieśmy mieli przechodzić szerokość ulicy Oossb, był pewien rodzaj nizkiego wału, utworzonego ze źle zasypanej drogi krytej, którą przed paru dniami chcieliśmy urządzić; poza tem więc wzniesieniem, na którem wiele leżało trupów hiszpańskich, można się było dość bezpiecznie przesuwać na drugą stronę ulicy. Dodawszy do tego, że atak miał nastąpić jeszcze w ciągu nocy, strzały z bateryi lewej musiałyby być nadzwyczaj celne, żeby nam mogły znaczną szkodę wy-