Strona:PL Zieliński Gustaw - Manuela. Opowiadanie starego weterana z kampanii napoleońskiej w Hiszpanii.pdf/184

Ta strona została przepisana.

sobie powierzoną obronę zamku od nacierającego nieprzyjaciela z zewnątrz.
Wartom, wzmocnionym w oknach oficyny, kazałem zdwoić ogień przeciw oknom zamkowym, sam zaś, podzieliwszy mój zastęp na mniejsze oddziały, na czele pierwszego rzuciłem się gwałtownie na dziedziniec do drzwi zamkowych. Uderzenia naszego drzwi frontowe, słabo w murze starością skruszonym osadzone, nie wytrzymały i runęły, wraz z kamiennymi uszakami, w które były wprawione.
Znaleźliśmy się odraz, u w obszernej sieni, naprzeciwko schodów kamiennych, obsadzonych powstańcami. Żołnierz nasz, oswojony z tego rodzaju walką, nie potrzebował komendy, sam umiał wybrać dla siebie najdogodniejsze stanowiska. Jednocześnie też sypnęły się strzały ze stron obu — i z góry i z dołu. Padło ludzi niemało i po naszej stronie i po przeciwnej. Wszystko zależało teraz na pośpiechu. Żołnierze też moi intstynktowo biegli szybko z bagnetem nastawionym na schody. Powstańcy nie wytrzymali tego natarcia, opuścili schody, a rzuciwszy się w pierwsze drzwi otwarte, zatrzasnęli je za sobą.
Zdobyliśmy więc piętro, ale z wielkiemi stratami, bo ofiarą kilkunastu dzielnych naszych wiarusów. Oddział mój, chociaż powiększony rezerwą, zredukowany do trzydziestu zaledwie ludzi, trzeba było jeszcze podzielić, by pozostawić część na dole, dla oczyszczenia izb dolnych z powstańców, — reszta, miała zdobywać komnaty górne. Jeżeliby wzięcie każdej z osobna miało nas tyle ofiar kosztować, czułem, że mi w końcu może zabraknąć sił do opanowania całej budowli.
W tej chwili niepewności co dalej począć, usłyszeliśmy dosyć daleki wprawdzie, ale wyraźny strzał armatni. Oblicza wszystkich rozjaśniły się: nie było wąt-