Strona:PL Zieliński Gustaw - Manuela. Opowiadanie starego weterana z kampanii napoleońskiej w Hiszpanii.pdf/185

Ta strona została przepisana.

pliwości, że nadciągają nam posiłki, że major z resztą batalionu i działami śpieszy nam z odsieczą. Energia wstąpiła w moich, żołnierzy, a objawiła się tem, że ze zdwojoną gwałtownością rzucili się naprzód.
Wyłamano więc drzwi od pierwszej komnaty. Powstańcy, dawszy strzał zaledwie jeden, szybko uciekać zaczęli do następnej, zatarasowując drzwi za sobą. Widocznie ten sam strzał armatni, który dodał nam odwagi, rzucił pomiędzy nich popłoch paniczny; bronili się już słabo i dalsze komnaty prawie bez walki opuszczali. Cała też nasza robota ograniczała się teraz do wyważania drzwi zamkniętych i zajmowania miejsc opuszczonych. Kiedyśmy tak czwarte drzwi już wyłamali, znaleźliśmy się w obszernej kaplicy zanikowej, której okna, wychodzące na taras, były zasłonięte. Na środku tej kaplicy stał katafalk czarny z kilku stopni złożony, a na nim trumna odkryta. W czterech rogach katafalku w wysokich lichtarzach, paliły się cztery woskowe gromnice. Żołnierze, nie zważając na to zjawisko, rzucili się zaraz do drzwi przeciwległych za uchodzącymi powstańcami i wtłoczyli się do następnej komnaty.
Posuwając się za nimi, przez ciekawość zbliżyłem się do katafalku. W trumnie leżała kobieta... a w tej kobiecie poznałem Manuelę!
Na ten widok osłupiałem. Ogarnęła mnie rozpacz. Straciłem przytomność.
— Manuelo!... droga Manuello!... to ja przy tobie! — wołałem zrozpaczony, sądząc, że mój głos ją rozbudzi, wyrwie z tego uśpienia czy letargu.

Padłem na kolana na stopniu katafalku, chwyciłem rękę leżącej w trumnie. Ręka była już sztywna i zimna, jak marmur.
Ust niegdyś różanych dotknąłem mojemi ustami, ale doznałem uczucia, jakgdybym dotknął lodu. Życie już